Strona:E.L.Bulwer - Ostatnie dni Pompei (1926).djvu/87

Ta strona została przepisana.

Zasiały przecie zarody zepsucia, budząc przedwcześnie wyobraźnię i niszcząc wiarę w wartość ludzi.
Głos Glauka, który zaopiekował się nią, rozwinął w jej sercu na razie wrodzoną słodycz. Pieścił ją i całował, jak dziecko — nie zauważył, że dziecko wyrosło i w jego uściskach, poza jego wiedzą, doznawało mimowoli objawień pierwszej niewinnej miłości, uczuć dojrzewającej kobiety. Spotykając go rzadko i przelotnie, żyła marzeniem. Teraz, w atmosferze wygód i zbytku, wytrącona z równowagi nagłą zmianą losu, będąc wciąż przy nim, a zawsze zdaleka, i odczuwając stale przy nim cień, lub obecność szczęśliwej Jony — poznała dręczące żądło zazdrości. To drżała, żeby Glauk nie odkrył tajemnicy jej serca, to oburzała się jego niedomyślnością, jako dowodem pogardy. Miłowała Jonę, ponieważ on ją kochał, i nienawidziła zarazem z tego samego powodu.
Glauk zawsze traktówł ją, jak dziecko. I niepodobna było brać inaczej szybkich rozdrażnień i szybszych jeszcze przeproszeń tej milutkiej istoty. Oto wybierając u jubilera klejnoty dla narzeczonej, darowywał naszyjnik z pereł również niewidomej, ale zarazem mówił; „Szkoda, że nie możesz zobaczyć, jak te zausznice ozdobią Jonę!“ — i Nidja odrzucała dar. Śmiał się, potem myślał, że może uraził ją przypomnieniem jej kalectwa, ale ona już przybiegała doń, przepraszała ze łzami w oczach, że obraziła go po raz pierwszy i błagała, aby pozwolił jej splatać na swoje czoło girlandy.
Mimo ślepoty, pełniła tę robotę sprawnie i ze smakierm, a on gładził pracującą przy nim po główce i mówił:
— Masz piękne złote włosy. Matka musiała je pieścić z rozkoszą.
Westchnęła. Urodziła się z pewnością nie w niewoli, ale unikała mówienia o rodzinie. Nikt nie do-