Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/101

Ta strona została skorygowana.

jakby chciał naciskać kark swego przeciwnika. Muszę z nim pomówić. Było dużo dobrego w tym dawnym Nipper’sie chociaż zawsze darliśmy z sobą koty.
Po tych słowach mój przyjaciel zaczepił idącego przydomkiem z lat szkolnych, lubo czynił to bez myśli ubliżenia eks koledze, a przeciwnie odzywał się z serdecznością, wyciągając ku niemu rękę.
— Nazywam się Nasmyth — odciął szorstko zaczepiony, prostując się dumnie.
— Przebacz, tłomaczył mój towarzysz — nieraz pamiętamy przydomek, zapominając jego znaczenia. Uściskajmy sobie dłonie po przyjacielsku, kochany kolego! Jestem Raffles. Nie widzieliśmy się lat piętnaście.
— Co najmniej — odparł Nasmyth chłodno, zmuszony dotknąć podaną życzliwie rękę — śpieszycie zapewne na to świetne zgromadzenie? — pytał tonem szyderczym.
Stałem w pewnej odległości milczący, onieśmielony, jakbym był jeszcze uczniem czwartej klasy szkoły średniej.
— Tak jest — przytwierdził Raffles — obawiam się, czy nie zobojętniałem na wspomnienia stąd wyniesione, lecz postanowiłem zacząć jakby nową kartę w dziejach mego żywota. Przypuszszam, że ty Nasmyth, pozostałeś wierny owym wspomnieniom młodości? Mówił to z młodzieńczym entuzjazmem, który ożywiał go w ciągu podróży koleją; ów zapał młodzieńczy zdawał się ogarniać Rafflesa z szybkością pięćdziesięciu mil angielskich na godzinę. W takim nastroju ducha zdolny był spełniać godnie najszlachetniejsze misye, najwznioślejsze, najtrudniejsze zadania. Przekonany jestem, że w owej chwili, ja tylko pamiętałem, jak występny ro-