Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/107

Ta strona została skorygowana.

a tymczasem mój przyjaciel uraczył nas panegirykiem niekoniecznie w najlepszym guście. To nadanie pojednawczego znaczenia nieprzyjaznemu wystąpieniu przeciwnika nie mogło jednak przedłużać zatargu; niepodobna było Nasmyth’owi odpowiadać szorstko na wyrażone pochlebne o nim zdanie. Uśmiechał się tylko złośliwie i oświadczył, że przekona niebawem wszystkich, iż Raffles jest fałszywym prorokiem; lubo jednak inni mówcy nie okazali się tak względnymi jak mój przyjaciel, Raffles przemówieniem swojem uwydatnił zgodny charakter całego zebrania i nie prowadzono na niem jadowitych sporów. Tego jadu było niemniej dużo w żyłach Nasmyth‘a, o czem miałem się przekonać wkrótce.
Należało przypuszczać, że objawiwszy swą niechęć do popierania celu zebrania, Nipper nie weźmie udziału w balu u dyrektora szkoły, mającym zakończyć całą uroczystość, to jednak nie zgadzało się z przewrotnym charakterem człowieka, jak Nasmyth. Dowodził, że niema nic obrażającego w zjadliwych na osobistość drugich napaściach, i zdanie to zastosował w praktyce odnośnie do Raffles’a, gdy przypadkiem znaleźliśmy się obok siebie w sali balowej; mógł nie pamiętać urazy zaciętym krytykom swoim, lecz nie przebaczał uprzejmemu nieprzyjacielowi, który obszedł się z nim względniej daleko, niżeli na to zasługiwał.
— Zdaje się, że pana widziałem w parze z wielkim Raffles’em — rzekł, wpatrując się we mnie przenikliwym wzrokiem — znasz go bliżej?
— Łączy nas ścisła przyjaźń.
— Pamiętam dokładnie. Byłeś w jego towarzystwie, gdy mi zaszedł wczoraj drogę. Należało powiedzieć, kto jest, on nie spełniwszy tej obowiązującej