Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/120

Ta strona została skorygowana.

— Szczęście, żeśmy nie stanęli gościną u Nab’a — mówił Raffles, zapalając cygaro i rozkładając dziennik Daily Mail z opisem nieudanej próby kradzieży — ślad nieomylny byłby Nab wytropił węchem, niby stary wyżeł, jakim jest i pozostanie zawsze.
— Co takiego?
Drzwi frontowe zastali rano zamknięte, zaryglowane wbrew naszemu dowodzeniu, że przez nie wybiegliśmy w pogoń za podejrzanym nicponiem. Ta okoliczność nie uszłaby uwagi Nab’a i mogliby przyłapać nas łatwo.
Raffles wziął z kassy Nasmyt’a nie wiele więcej nad sto funtów sterlingów gotówką, unikając mogących go zdradzić banknotów. Wróciwszy do Londynu wysłał najpierw swoją składkę, dwadzieścia pięć funtów sterlingów, na zamierzoną fundacyę pomnika; resztę pieniędzy, jak zrozumiałem, chciał przesyłać częściowo. Wskutek dziwnego zbiegu okoliczności, skarbnik gromadzący rzeczone fundusze, otrzymał jednocześnie na ten cel hojny, tajemniczy dar, stu funtów sterlingów od bezimiennego ofiarodawcy, podpisującego się: „Dawny uczeń szkoły”. Skarbnik był właśnie naszym uprzejmym gospodarzem; napisał do Raffles’a dziękując mu za tak świetny rezultat jego ostatniego przemówienia. Nie widziałem listu, jaki Raffles przesłał w odpowiedzi, ale dowiedziałem się nazwiska tajemniczego ofiarodawcy; miał nim być Nipper Nasmyth. Zapytałem mego przyjaciela, czy to prawda? odpowiedział, że spyta o to samego Nasmyth’a, jeśli jak zwykle bankier zjedzie do Londynu na wyścigi i widzieć się z nim będzie miał sposobność. Szczęśliwym trafem, byłem obecny temu ich spotkaniu.