Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/126

Ta strona została skorygowana.

trudniejsze misje. Co powodem twego niedowierzania? Zadałem mu to pytanie, gdy omnibus odjeżdżał już na stacyę Eston. — Raffles wzruszył ramionami, a ja odwróciwszy się na piętach, szedłem zasępiony. Jego obawy przyczyniały mi bolesnego upokorzenia. Mój przyjaciel w ciągu ostatnich lat kilku fałszywej o mnie nabrał opinii; rad więc byłem ze sposobności wyrobienia sobie zasłużonego uznania. Odczuwałem z przykrością, że on nie dowierza zahartowaniu moich nerwów i zimnej krwi w potrzebie, lubo nic go nie upoważniało do powątpiewania w tym względzie. W dobrych i złych okolicznościach nie zawiodłem go dotychczas nigdy, nieraz w trudnem położeniu, mogłem z nim współzawodniczyć, jeśli nie sprytem, to w każdym razie odwagą. Byłem jego prawą ręką, chociaż obchodził się ze mną, niby z małoletnim chłopcem. W tym wypadku pokażę czem jestem rzeczywiście występując samodzielnie w uplanowanem przedsięwzięciu. Raffles sam widział, jak ochotnie zabierałem się do dzieła.
Następnej nocy pierwszy siedziałem w pociągu natłoczonym publicznością a wyprawianym do Esher po skończonych widowiskach teatralnych i pierwszy wysiadłem z wagonu, dojechawszy na miejsce. Noc była cicha; niebo zasnute chmurami; droga do Hampton Court teraz nawet gdy to przedmieście więcej zaludnione, jest jedną z najmniej uczęszczanych. Początek jej tworzy wązka aleja jakby tunel, złączonych w górze konarów, a w owej chwili przez ten gąszcz krzewów nie przebłyskiwało żadne, choćby z okna lub szpary we drzwiach przedzierające się światełko. Wśród panującej ciemności sądzić było można, że ktoś idzie za mną; odgłos kroków uciszał się, gdy przystawałem i pona-