Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/136

Ta strona została skorygowana.

Zdawało się to niepodobnem, lecz jedyny na świecie człowiek zdolny usuwać zwycięsko przeszkody stawiane czasem i przestrzenią, leżał u moich nóg bez zmysłów — to był Raffles, fakt nie ulegał wątpliwości. Miał na sobie ubranie żebracze, które widywałem u niego. Twarz poczernioną ucharakteryzował zręcznie przyprawnym rudym zarostem, włożył strój, jakiego używał, biegnąc za dorożkami, wiozącemi podróżnych z dworców kolejowych w Londynie; na głowie krwawiła się rana, zadana mu przezemnie jego własnym pistoletem! Jęczałem głośno z żalu, klęcząc nad nim i badając przyłożoną dłonią uderzenia serca zemdlonego przyjaciela. W odpowiedzi na mój jęk, usłyszałem chrapliwy głos na progu.
— Dzielnie się pan spisałeś! — chwalił dychawicznik — byłem świadkiem tej sceny... aby tylko hałas nie zbudził mojej matki!... nie wypada snu jej przerywać.
Złorzeczyłem w głębi serca chłopcu i jego matce; trzymając jednak palec na słabo bijącym pulsie Rafflesa, mówiłem sobie w duchu, że mego przyjaciela spotkała zasłużona kara, wszak on był winien całemu zajściu, co zatruwało mi goryczą duszę; niby ufał, a niedowierzał — w dzień brał udział w wyścigach, w nocy szpiegował mnie, chcąc widzieć, jak spełniam zadanie moje i w końcu to zadanie podejmował sam, bez niczyjej pomocy!
— Czy już nie żyje? — dowiadywał się, dysząc ciężko Medlicott.
— Nie — odcięłem krótko, nie mogąc skryć rozdrażnienia mego.
— Musiałeś mu potężnego nabić guza — ale narażałeś się na takie samo niebezpieczeństwo, gdybyś nie