Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/148

Ta strona została skorygowana.

rona; teraz miał oko podbite, wargi nabrzękłe, kapelusz przerzucony w tył głowy i przekręcony krawat aż pod ucho. Towarzyszami jego byli: mały yankes służący mu za sekretarza, którego nie pamiętam nazwiska, jakkolwiek przedstawiano nam go w klubie Bokserów okazała dama, cała w złocistych cekinach.
Nie mogę ani zapomnieć, ani powtórzyć wyrażeń użytych przez Barney’a, gdy mnie pytał, kto jestem i co tu robię?
— Jeżeli mnie pan sobie nie przypominasz — odparłam — musisz w każdym razie pamiętać Raffles’a. Pokazywałeś nam onegdaj wieczorem swoje trofea i zapraszałeś, byśmy cię odwiedzili, o której zechcemy godzinie dnia i nocy po stoczonej przez ciebie walce.
Chciałem dodać, że spodziewałem się tu zastać Rafftes’a dla rozstrzygnięcia zakładu, jaki zrobiliśmy z sobą o pułapkę na złodziei, lecz przerwał mi Maguire, który potężną łapą swoją schwyciwszy moją rękę, zawołał z uniesieniem:
— Poczytywałem pana za rabusia, lecz przypominam sobie dokładnie. Gdybyś nie odezwał się grzecznie, byłbym rozbił ci głowę o bruk kamienny. Zrobiłbym to z pewnością! Teraz chodź z nami, pokrzepisz się truneczkiem, zanim zaspokoisz ciekawość twoją... Jee Jozafat!
Sekretarz nacisnął już klamkę, a gdy drzwi się otworzyły, został przez pryncypała pochwycony za kołnierz i w tył odrzucony brutalnie. Słabe światełko migotało w pokoju od tyłu.
— Światło w moim skarbcu! — krzyknął Maguire — a drzwi otwart, lubo klucz od nich mam w kieszeni. Hej! Złapaliśmy smoka żywcem! Panowie i panie sta-