Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/153

Ta strona została skorygowana.

otrzeźwienie i starać się nie być tak ordynarnym w mowie.
— Otrzeźwiaj się sama wedle woli — odparł gburowato Barney — Co tam robisz z telefonem? — pytał sekretarza.
— Zdaje się, że złodziej używał aparatu, zanim zmysły utracił — odparł zagadniony.
Odwróciłem się i podałem damie w cekinach żądany przez nią ożywczy trunek.
— Czelny hultaj! — wymyślał Maguire — z kim mógł on rozmawiać przez mój telefon?
— Możemy się tego dowiedzieć — tłomaczył sekretarz — pytając na stacyi centralnej, z kim żądał połączenia.
— Mniejsza o to — rzekł Maguire — wypijemy po kieliszku a później ocucimy skutecznie łotra.
Mnie febra trzęsła z przerażenia, wiedziałem, co z tego wyniknąć może. Gdybym nawet zdołał przyjść Raffles’owi na razie z pomocą, policya sprawdzi wprędce, że mnie złodziej wzywał do aparatu telefonicznego a fakt, że się do tego nie przyznałem, będzie dowodem obciążającym nas obu. Wpadliśmy tedy ze Scylli pod Charybdę. Osądziłem, że dłuższe milczenie narażało mnie na groźne niebezpieczeństwo i z rozpaczliwą odwagą odezwałem się, udając zdumienie.
— A może on na mnie dzwonił właśnie?
— Na pana? — dziwił się Maguire, trzymając karafkę z wódką w ręku — co do dyabła, może on mieć wspólnego z panem?
— Lub raczej co pan o nim wiedzieć możesz? — poprawił sekretarz, badając mnie przenikliwym wzrokiem.