Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/160

Ta strona została skorygowana.

czyć, że ktoś o tej samej porze wzywał mnie dzwonkiem aparatu; wspomniałem nawet, że przypuszczałem, że to ty dzwoniłeś Raffles’ie.
— Czy podobna, Bunny!
— Cóż miałem powiedzieć? Wiedziałem przecież, ze ciebie nie poznają w tym brudnym obdartusie, mówiłem więc, iż zrobiliśmy z sobą zakład o pułapkę Maguire’a i dlatego przyszedłem, mniemając, że ciebie tu zastanę; tłomaczyłem w ten sposób moją spóźnioną wizytę.
— Trafnie postąpiłeś — szepnął Raffles, a pochwała jego mile zadźwięczała w moich uszach — nie byłbym nic lepszego sam obmyślił, sprytem przewyższyłeś, rzec można, samego siebie. Niestety, jednak mamy nie łatwe zadanie a czasu mało bardzo.
— Wyjąłem z kieszeni zegarek i pokazałem go Raffles’owi. Była trzecia po północy; w końcu czerwca dzień o czwartej świtać zaczyna. Raffles namyślał się chwilę, poczem rzekł z nagłą determinacyą.
— Nic innego nam nie pozostaje; to zadanie we dwóch spełnić musimy. Zadzwoń na policyę a spuść się na mnie z resztą.
— Czy nie zbudzi to podejrzeń — pytałem — że pospolity złoczyńca, na jakiego obecnie wyglądasz, wzywał do telefonu człowieka tej sfery towarzyskiej, do której przypuszczają, że należę?
— Nie będziesz potrzebował składać tłomaczeń, Bunny; przeciwnie, mógłbyś ściągnąć na siebie podejrzenie, gdybyś to uczynił. Zechciej polegać na mnie w obmyśleniu właściwego rozwiązania zagadki. Rzecz zostanie wyjaśnioną w chwili, gdy okaże się tego potrzeba. Bądź spokojny; nie zawiedziesz się na mnie, przyjacielu!