Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/191

Ta strona została skorygowana.

— W takim razie lepiej, iżbyś brał udział w wyprawie.
— Nie zmieni to położenia, choćby rzeczy przybrały najgorszy obrót.
— Za kartą może wejść kilka osób?
— Rozumie się, skoro służy dla okaziciela z rodziną.
— Mogłoby nawet zwrócić uwagę, gdyby korzystał z niej ktoś jeden tylko.
— Niewątpliwie,
— W takim razie idziemy oba Bunny; daję na to słowo, że cię nic złego nie spotka — zawołał mój towarzysz — Nie pytaj tylko o pamiątki po Raffles’ie, a oglądając je, nie okazuj zbytniego zainteresowania. Spuść się na mnie z zadawaniem pytań, dowiesz się tym sposobem, czy podejrzewają, że mógłbym zmartwychwstać w Scotland-Yard’zie. Zobaczysz, stary druhu, że się zabawisz doskonale w nagrodę za doświadczone niepokoje i strachy.
Powietrze było łagodne, niebo zasnute chmurami, gdy pewnego zimowego poranku ja i Raffles przystanęliśmy na moście Westminsterskim dla podziwiania wspaniałej architektury Opactwa i sąsiednich gmachów, ginących we mgle szaro-złotawej. Mój przyjaciel rzucił trzymany w ustach papieros, iżby dym nie przysłaniał pięknego widoku. Wspomnienie tej chwili najjaśniej odbiło się w mej pamięci z całego szeregu scen, zapamiętanych z epoki naszej występnej egzystencyi. Wtedy jednak dręczyły mnie złowrogie przeczucia i obawa, czy Raffles zdoła dotrzymać danej obietnicy, czy bez szkody dla mnie wypadnie wizyta nasza w Czarnem Muzeum?