Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/198

Ta strona została skorygowana.

gdy chciał zrabować dom rodzinny, nie odważył się zabrać cennych przedmiotów i Raffles musiał się po nie wracać. My też nie zadajemy sobie trudu ze zbieraniem pamiątek po takim Bunny. On był poprostu nie szkodliwym rutynistą.
Słysząc to, krew burzyła się we mnie; rachowałem, że mój przyjaciel ujmie się za mną, co też uczynił.
— Przyznasz pan — rzekł — iż do czatowania przed okradanym domem potrzeba niemniej odwagi, jak do ściągania w pokoju łupów. Co macie w tej skrzyni — dodał, wskazując drewnianą pakę z metalowemi klamrami.
— Nic w niej niema.
— Przypuszczałem, że jakie jeszcze pamiątki po Raffles’ie. Wszak sprytny hultaj umiał, jak mówią, wchodzić i wychodzić ze skrzyni, nie unosząc wieka.
Uprzejmy młodzieniec zadość czyniąc żądaniu mego kolegi, z pomocą scyzoryka uchylił trochę wierzch skrzyni.
— Pusta — rzekł mój przyjaciel uradowany, zajrzawszy do środka.
— A cóż pan spodziewałeś się widzieć? — pytał urzędnik, przymykając wieko.
— Dno podwójne co najmniej — odparł Raffles, rzucając z boku na mnie tak znaczące wejrzenie, że musiałem się odwrócić dla ukrycia uśmiechu. Śmiałem się wówczas raz ostatni dnia tego.
Otworzono drzwi i wszedł prawdziwy detektywy z dwoma towarzyszami, ciekawymi podobnie jak my, kolekcyi Czarnego Muzeum. Urzędnik miał na sobie okrągły kapelusz i ciemne zwierzchnie ubranie, stanowiące umundurowanie ludzi zajmujących jego stano-