Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/202

Ta strona została skorygowana.

łamała ręce z rozpaczy; ugotowała obiad wyśmienity, który przestał się i ostygł nim zasiadłem do jednego z najsmutniejszych posiłków, zakosztowanych kiedykolwiek.
Do północy Raffles nie dawał znaku życia; mimo to uspakajałem naszą sługę, dowodząc, że pan Ralph, jak go nazywała, poszedł do teatru, a ponieważ przedstawienia kończą się późno, przyrzekłem w jej zastępstwie czekać na niego. Poczciwa kobieta przed odejściem, postawiła dla spóźniającego się marudera talerz z ciastkami, ja zaś przysunąwszy fotel do kominka, umyśliłem w ten sposób noc spędzić. Ciemności i odpoczynku w łóżku nie zniósłbym wobec trawiącego mnie gorączkowego niepokoju; gdzież mogłem szukać Raffles’a? Przekonany byłem, że go poznano, gdy wychodził z Scotland Yardu i albo uwięziono bezzwłocznie, lub też puszczono się za nim w pogoń, wskutek czego szukał on nowych, nieznanych mi kryjówek. Wszystko to będzie ogłoszone w dziennikach rannych; wypadek niestety, pochodził z winy mego przyjaciela. Dobrowolnie kładł głowę w paszczę lwa i rzecz wątpliwa, czy tę głowę ocalić zdołał?
Stojąca na stole butelka koniaku była dla mnie, wyznam, źródłem pociechy, rozmarzony bowiem trunkiem zasnęłem w końcu. Gdym się przebudził, lampa świeciła jeszcze i ogień nie przygasł na kominku, tylko chłód poranku przejmował mnie do kości i zesztywniały mi z zimna członki. Naraz zerwałem się jak oparzony; za mną na krześle siedział Raffles, zzuwając z nóg najspokojniej buty.
— Przykro mi, że cię obudziłem, Bunny, — rzekł — myślałem, iż sprawiam się cicho jak myszka; po trzy-