Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/26

Ta strona została skorygowana.

lecz gdym tylko nogę postawił na żwirze ulicznym, on odwrócił się i poznałem w nim Raffles’a.
— Hola! — zawołał — przyszedłeś także brać udział w pościgu za złodziejami? Szukałeś ich już w pałacu? Lepiej zrobisz, pomagając nam odnaleźć ptaszków, ukrywających się pewnie gdzieś w ogrodzie. Bądź spokojny, panie stójkowy; to drugi gentleman z Pokojów Cesarskich.
Pomagaliśmy dzielnie w bezowocnych naturalnie poszukiwaniach, póki nie nadeszło więcej policyantów a szorstka odprawa drażliwego rewirowego nie posłużyła nam za pretekst do odejścia, trzymając się pod ręce. Tym razem jednak Raffles oparł dłoń na mojem ramieniu a tę dłoń jego odtrąciłem z gniewem, gdyśmy się tylko oddalili od miejsc, będących świadkiem hańby naszej.
— Wiesz, kochany Bunny, co mnie skłoniło do powrotu? — zagadnął.
Odpowiedziałem szorstko, że tego nie wiem i o to nie dbam.
— Miałem do czynienia z istnym dyabłem — ciągnął dalej mój towarzysz — przeskoczyłem przez trzy parkany ogrodowe, on równie zręcznie skakał przez nie, pędząc za mną w ten sposób, aż na High Street. Gdyby zdyszany głos dozwolił mu krzyczeć, byłbym zgubiony. Jak tylko dobiegłem do rogu ulicy, zrzuciłem z siebie paltot i oddałem go za biletem do kontramarkarni Pokojów Cesarskich.
— Musiałeś również mieć bilet i na odbywającą się w nich zabawę taneczną? — szydziłem. Przypuszczenie to było prawdopodobnem, gdyż Raffles zaopatrywał się w bilety na wszystkie zabawy sezonowe Londynu.