Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/29

Ta strona została skorygowana.

kłamstwem, czy prawdą, w każdym razie nie miało na celu skłonienie cię do brania udziału w wyprawie; pragnąłem tylko otrzymać z ust twoich potrzebne objaśnienia. Co się tyczy starego Hektora Carruther i lorda Lochmaben, każdy inny na twojem miejscu byłby zrozumiał położenie rzeczy.
— Jakie położenie?
— Powiedziałem już, o co chodzi.
— Powtórz raz jeszcze.
— Nie potrzebowałbym tego czynić, gdybyś uważniej czytywał gazety; jeśli chcesz wiedzieć, stary Carruther figurował na liścia zaszczyconych godnością parowską i obrał sobie tytuł lorda Lochmaben.
Więc to był niegodny wybieg, a nie kłamstwo. Na ustach moich osiadł pogardliwy uśmiech, odwróciłem się, nie mówiąc słowa i odjechałam do siebie na Mount Street, miotany wściekłym gniewem. Dowodził, że nie skłamał! Był to właśnie rodzaj najnikczemniejszego kłamstwa, mającego pozory prawdy, o które nie byłbym nigdy posądzał Raffles’a. Dotychczas w stosunku wzajemnym przestrzegaliśmy pewnego stopnia zasady uczciwości, o ile to możliwe między złodziejami. Teraz wszystko skończone; Raffles oszukał mnie; przyprawił o zgubę; nie chciałem słyszeć o nim więcej podobnie jak ta, której nazwiska nie godzi mi się wymieniać, nie usłyszy o mnie nigdy w życiu!
A jednak w goryczy serca mego potępiając ciężko Raffles’a, nienawidząc podstępny czyn jego, w głębi duszy uznawać musiałem, że on nie miał złych względem mnie intencyj, że daleką była od niego myśl wyrządzenia mi jakiejkolwiek krzywdy; wynikło to raczej z nieporozumienia. Rzeczywiście towarzysz mój wspominał o nowomianowanym lordzie Lochmaben i jego