Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/30

Ta strona została skorygowana.

spadkobiercy w sposób, który powinien mi był nasunąć wniosek, że mowa o Aleksym Carruther, moją było winą, iż nie umiałem domyślić się prawdy. Raffles odradzał mi zresztą usilnie branie udziału w tej nieszczęsnej wyprawie; wprawdzie gdyby był jaśniej się tłómaczył, byłbym mu przeszkodził w wykonaniu jego zamiarów. W gruncie rzeczy przyznać jednak musiałem, że mój przyjaciel nie uchybił przyjętym wśród nas honorowym zobowiązaniem; trudno mi zawsze w sądach moich odłączyć przyczynę od skutku, czyn od intencyi. Tem więcej nie byłem zdolny w tym razie do sprawiedliwego ocenienia pobudek Raffles’a.
W ciągu kilku następnych dni skwapliwie odczytywałem dzienniki, a znajdowane w nich szczegóły o nieudanej kradzieży w Palace-Gardens uspakajały mnie w części. Donoszono, że bezskutecznemi okazały się zbrodnicze zamiary łotrów, że nic nie zostało skradzione. Przytem... jedyna osoba z pośród domowników, która przypadkowo spotkała jednego ze złoczyńców, nie była w stanie udzielić o nim dokładnych objaśnień, zeznając, że w razie aresztowania złodzieja nie mogłaby go poznać.
Nie będę rozwodził się nad sprzecznością uczuć, jakie to doniesienie budziło w sercu mojem, utrzymując w niem promyk złudnych nadziei do chwili, kiedy pewnego rana otrzymałem zwrot skromnego ofiarowanego jej podarku: były to książki — klejnoty z polecenia wyższej władzy zostały wzbronione — a te książki odesłała bez jednego w dodatku słowa, lubo adres na pakiecie jej ręką był skreślony.
Postanowiłem nie widzieć więcej Raffles’a, niebawem jednak żałowałem tego postanowienia. Utraciłem istotę gorąco miłowaną, poświęciłem mój honor, a teraz