Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/31

Ta strona została skorygowana.

dobrowolnie wyrzekałem się stosunku z człowiekiem, którego towarzystwo mogło mi w części nagrodzić poniesione straty. Dotkliwszem czynił jeszcze położenie stan moich finansów; z każdem nadejściem poczty obawiać się mogłem groźnego ultimatum od mego bankiera. Najważniejszem wszelakoż to było, że kochałem Raffles’a. Na moje uczucie nie oddziaływał wpływ występnego, wspólnie prowadzonego życia, a tem mniej wynikająca z tych występków korzyść materyalna; kochałem nie złoczyńcę, lecz człowieka śmiałego, pełnego humoru, niezrównanej odwagi, umiejącego w każdej okoliczności radzić sobie szczęśliwie. Przełamanie uczynionego postanowienia uważałem wprawdzie za objaw słabości, lecz gniew ustąpił wprędce, a gdy Raffles spróbował zarzucić na dzielącą nas przepaść złoty most zgody i pierwszy zgłosił się do mnie, powitałem go radosnym niemal krzykiem.
On przyszedł jakby nic nie zaszło między nami — nie widzieliśmy się rzeczywiście dopiero dni kilka, lubo te dni wydawały mi się długimi miesiącami. Zauważyłem, że wzrok, który zwracał na mnie wśród obłoków tytuniowego dymu, nie był tak pogodny jak zazwyczaj. Doznałem też ulgi, gdy po krótkim wstępie dotknął najważniejszego dla mnie tematu.
— Słyszałeś co o niej, Bunny? — pytał.
— Doszła mnie stamtąd wiadomość — odparłem — lecz o tem nie będziemy z sobą mówili, Reffles’ie.
— Jaka wiadomość? — zawołał jakby przykro zdumiony,
— Wszystko między nami skończone — rzekłem — czy mogłeś spodziewać się czego innego?
— Sam nie wiem — odparł mój przyjaciel — sądziłem, że dziewczyna, która narażała się odważnie, by