Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/36

Ta strona została skorygowana.

fles. — Przyznaj, o ile plan mój lepszy: zostawiam wszystko otworem.
— Za wyjątkiem tej paki — mówiłem, wskazując na okutą dębową skrzynię, zawierającą poobwijane starannie wazony i kandelabry.
— Tego ani zabieram, ani tutaj nie zostawiam — zauważył Raffles.
— Co chcesz z tem robić?
— Masz kredyt w banku i twego bankiera — odparł.
Było to prawdą, lubo Raffles właśnie wyrobił mi ów kredyt w jednym, a zjednał dla mnie względy drugiego, gdym był naciśnięty potrzebą.
— Cóż dalej?
— Wnieś do kasy banku te pieniądze dziś po południu — rzekł, podając mi banknoty — i powiedz, że wygrałeś je w Liverpool’u i w Lincolnie; następnie zapytaj, czy nie chcieliby przyjąć w depozyt twoich sreber na czas kilku tygodni, które zamierzasz spędzić w Paryżu. Ja im szepnę, że to ciężka skrzynia — zbiór starych rodzinnych zabytków, które radbyś u nich złożyć, póki się nie ożenisz i nie urządzisz odpowiednio domu.
Nie przystawałem na ostatnią wersyę, lubo zgodziłem się na wszystko inne. Tłómaczenia jego było dosyć prawdopodobnem. Raffles nie miał bankiera; trudno przychodziłoby mu wyjaśnić przed nim źródło znacznych sum w gotówce, jakie dostawały się niekiedy do rąk jego; być może, iż wyrobił dla mnie ten kredyt w przewidywaniu okoliczności, która nadarzyła się właśnie. W każdym razie nie mogłem odmówić jego żądaniu i przyjemnie mi dziś pomyśleć, że uczyniłem to z dobrą wolą.
— Kiedy skrzynia będzie gotową? — pytałem, cho-