Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/63

Ta strona została skorygowana.

ce pękłoby mi z żalu, gdyby mu się przytrafiło co złego!
W taki sposób obchodziliśmy moją instalacyę w domu umeblowanym; spałem też potem snem głębokim, jakiego nie miałem już nigdy zaznać w życiu. Mimo to słyszałem wczesnym rankiem przechodzącego mleczarza a w godzinę później listonosza, gdy te duchy złowrogie mijały drzwi nasze; następnie, przez szpary w okienicach salonu patrzałem na zamiatanie ulicy i progów domów za wyjątkiem naszego. Raffles jednak wstał wcześniej odemnie; powietrze w pokojach znalazłem czyściejsze niżeli dnia poprzedniego, co świadczyło, że te pokoje przewietrzać musiał kolejno; z sali jadalnej z piecykiem gazowym dochodził zapach radujący serce.
Żałuję, że nie władam dość biegle piórem, by opisać barwnym stylem tydzień spędzony w domu na Campden Hill! Szczegóły te mogłyby zabawić czytelnika, lubo rzeczywistość nie wydała mi się rozkoszną bynajmniej. Wprawdzie mogłem śmiać się tłumionym śmiechem, gdy byłem z Raffles'em, większą część dnia jednak nie widywaliśmy się wcale. Nie potrzebuję mówić, kto temu był winien. Przyjaciel mój żądał spokoju; okazywał niedorzeczną drażliwość na punkcie swojej nieznośnej kuracyi. Czytywał długie godziny przy świetle wiszącej lampy, leżąc na wygodnem łóżku. Dla mnie dość było światła w salonie na dole, gdzie zagłębiałem się bez zbytniego zainteresowania w dziełach traktujących o procesach kryminalnych, póki mnie febra nie porywała ze strachu. Często przychodziła mi z nudów ochota wyprawić jaką gwałtowną scenę, któraby przerwała sztuczny spokój Raffles'a i wzbudziła alarm na całej ulicy; raz udało mi się spro-