Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/67

Ta strona została skorygowana.

takich, którzy skłonić cię potrafią do większej gadatliwości.
W jednej chwili przeniknąłem podstępny zamiar pana inspektora. Na stole leżał drukowany przewodnik telefonów; musiał do niego zaglądać, gdy mnie usłyszał schodzącym ze schodów; teraz zwrócił nań oczy znowu i to ułatwiło mi wykonanie powziętego w jednej sekundzie planu. Z rzadką u mnie przytomnością umysłu rzuciłem się na przyrząd telefoniczny, znajdujący się w rogu pokoju a zerwawszy go, rzuciłem z całej siły na ziemię. W tejże chwili wprawdzie uderzeniem pięści odtrącony zostałem na drugi koniec sali, lecz mogłem łudzić się nadzieją, że upłynie co najmniej dzień cały, zanim zdołają naprawić pozrywane druty.
Mój przeciwnik spoglądał na mnie dziwnym jakimś wzrokiem, sięgając ręką do kieszeni, w której schował rewolwer. Ja zaś bezwiednie chwyciłem pierwszy napotkany przedmiot ku obronie i wywijałem butelką, wypróżnioną przez nas obu z Ruffles’em na uczczenie mojej instalacyi w nieszczęsnym domu.
— Niech mnie licho porwie, jeśli nie jesteś poszukiwanym przeze mnie złodziejem! — krzyczał pułkownik wygrażając pięścią uzbrojoną w rewolwer. — Wilk w owczej skórze! Zaglądałeś naturalnie do mego wina. Postaw zaraz tę butelkę, inaczej w łeb ci wypalę bez pardonu! Łotrze, zapłacisz mi za twoją grabież! Ostatnia butelka wina z roku 84! Nikczemny hultaju!... opiłe bydlę!
Powalił mnie na fotel i stał nademną z rewolwerem w jednej ręce, z pustą butelką w drugiej a z oczami pałającemi chęcią zemsty i mordu. Nie będę powtarzał rzucanych mi w twarz obelg; śmiał się ujrzaw-