Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/68

Ta strona została skorygowana.

szy mnie w sukni żony swojej, ale gotów był wytoczyć krew moją do ostatniej kropli za pozbawienie go butelki drogocennego szampana.
Nie przymykał teraz oczu wlepionych we mnie z furyą. Po za tym jego strasznym wzrokiem nic innego nie widziałem, póki nie dostrzegłem Raffles’a za plecami pułkownika.
Mój przyjaciel wszedł niepostrzeżenie podczas prowadzonej przez nas kłótni, skorzystał z dobrej chwili, przyskoczył do mego przeciwnika i rękę trzymającą rewolwer wykręcił tak silnie, że Crutchley’owi z bólu oczy mało na wierzch nie wyszły. Nie stracił on mimo to przytomności; szybkim ruchem zawrócił w tył i w uniesieniu wściekłem rzucił butelką w Raffles’a. Mogłem już jednak brać udział w walce; po chwili nasz oficer skrępowany, z ustami zakneblowanemi siedział przywiązany do własnego fotelu. Odniesione wszelako przez nas zwycięstwo nie było bezkrwawem, gdyż szkło butelki przecięło nogę Raffles’a do kości i krew płynęła obficie. Mściwy wzrok skrępowanego człowiewieka śledził z zadowoleniem te krwawe ślady na podłodze.
Nie widziałem nikogo tak dokładnie obezwładnionego, jak nim był pułkownik; zdawało się, że wraz z cieknącą krwią z rany opuszczało Raffles’a uczucie litości: darł serwety ze stołów, rolety z okien, znosił pokrowce z salonu, by tem silniej spętać więźnia. Nogi biednego człowieka przywiązane były do nóg fotelu, ręce do poręczy, w pasie ujęty i przytwierdzony do krzesła, knebel w ustach założony głęboko. Tworzyło to przykry widok, na który nie mogłem długo spoglądać, tem więcej, że przerażał mnie dziki wzrok wlepionych w nas a pałających wściekłością oczu Crutchley’a.