Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/77

Ta strona została skorygowana.

niego. Naturalnie swoim zwyczajem obierał niewłaściwe chwile na te odwiedziny, gdy wychodziłem z domu lub podczas mojej nieobecności, dałem mu bowiem drugi klucz od zatrzasku. Ponieważ nastały zimne, słotne dni lutego, spędzaliśmy we dwóch nieraz wieczory, dyskutując nad różnemi kwestyami, nie czyniąc jedynie wzmianek o naszej złodziejskiej praktyce; wprawdzie nie było co o niej mówić w owej chwili. Raffles uczęszczał chętnie do towarzystw dystyngowanych, zasługujących na szacunek, a idąc za jego radą, bywałem niemal stałym gościem w klubie.
— Najodpowiedniejsze to na obecną porę roku zajęcie — mówił — w lecie używam gry w krokieta jako rozrywki mogącej zjednywać dobrą opinię u ludzi. Staraj się nie schodzić z oczu publiczności od rana do wieczora, nie zechcą wówczas dochodzić, co robisz w ciągu cichych godzin nocnych.
Naszemu tedy postępowaniu tak długi czas nic nie można było zarzucić, że obudziłem się bez niepokojących myśli w dzień obiadu, mającego być wydanym przez lorda Thornaby dla członków klubu Kryminalistów i innych zaproszonych osób. Pragnąłem być przedstawiony gospodarzowi przez mego przyjaciela prosiłem, by wstąpił po mnie, lecz na pięć minut przed nzznaczoną godziną, nie zjawił się ani Raffles ani jego powóz. Proszeni byliśmy na ósmą; ponieważ brakowało tylko kwandrans do ósmej, musiałem sam spieszyć na miejsce.
Szczęściem dom Thornaby’ego stoi na końcu mojej ulicy, a drugą pomyślną okoliczność stanowiło, że wznosi się w głębi podwórza, gdy bowiem miałem pociągnąć za dzwonek, usłyszałem zajeżdżającą przed ganek dorożką. Odwróciłem się w mniemaniu że to Raf-