Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/80

Ta strona została skorygowana.

czas jestem, że nie podejrzewali mnie szanowni członkowie klubu.
Podjazdową utarczkę rozpoczął lord Thornaby. Miał po prawej ręce Raffles’a a po lewej nowelistę; przy Raffles’ie siedział adwokat, mnie zaś umieszczono między Parrington’em i Ernestem, odgrywającym rolę lennika niższego stopnia w pańskim domu. Lord zwrócił się do nas z temi słowy.
— Pan Raffles mówił mi o biednym skazańcu, straconym w marcu. Piękny miał koniec, bardzo piękny. Wprawdzie zdarzyło mu się na nieszczęście przeciąć komuś gardło, ale wykonanie na nim wyroku śmierci zaliczać się będzie do najświetniejszych epizodów w rocznikach szubienicy. Opowiedz rzecz całą, panie Raffles; szczegóły te żywo zainteresują moich przyjaciół.
— Powtarzam, co słyszałem, grając w krokieta w Trent Bridge. Wiadomości o egzekucyi nie podawano do gazet, jak sądzę — rzekł Raffles z powagą. — Pamiętacie państwo zapewne gorączkowe podniecenie, wywołane wśród publiczności ogremnemi zakładami o wynik partyi krokieta rozgrywanej w Australii, rezultatu tej gry wyczekiwał skazaniec w ciągu ostatniego dnia, jaki miał przeżyć na ziemi i nie miał chwili spokoju, póki nie dowiedział się, kto był zwycięzcą w tych zapasach. Udzielono mu żądanych wieści i oświadczył, że wiedząc już, jak wypadła rozgrywka, poda głowę pod stryczek spokojnie.
— Opowiedz pan jeszcze, co mówił więcej — nalegał Thornaby, zacierając ręce.
— Gdy kapelan więzienny napominał skazańca, iż w chwilach przedśmiertnych myśleć może o tak