Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/82

Ta strona została skorygowana.

cych skrupuły, wynikające z uczucia litości — odezwał się nowelista — wyznaję, iż rad jestem, że nie przykładałem ręki do powieszenia Peckham’a i Solomons’a przed kilku dniami.
— Dlaczego zwłaszcza Peckhama i Solomonsa? — pytał lord.
— Bo nie mieli zamiaru pozbawiać życia starej lady.
— Jakto? Wszakże zadusili ją w łóżku jej własnemi poduszkami!
— To nic nie znaczy — dowodził uparty literat — zbrodnia była mimowolną z ich strony, nie myśleli wyrządzać jej krzywdy. Stara, głupia kobieta narobiła hałasu i jeden z nich nacisnął tylko zbyt silnie poduszkę; moim zdaniem śmierć nastąpiła wskutek wypadku poprostu.
— Nie poszczęściło się, spokojnym, dobrze wychowanym złodziejom w spełnieniu ich niewinnego rzemiosła — dodał lord Thornaby z ironią.
Gdy zwrócił się do Rafflesła z wybuchem śmiechu, zrozumiałem, żeśmy doszli do części programu, przygotowanego z góry, ale mój przyjaciel śmiał się tak szczerze z konceptu lorda, że nie należało wątpić, iż odegra znakomicie swoją rolę z powodu nieświadomości grożącego mu niebezpieczeństwa. Był to jak zawsze pełen wdzięku Raffles. Podniecony chwilowo niezwykłością położenia, mogłem rozkoszować się przysmakami stołu bogatego amfitryona; comber barani zajmował niepoślednie miejsce w jadłospisie, co nie przeszkadzało, że znajdowałem wybornem skrzydełko kruchego bażanta i oglądałem się łakomie za leguminą, gdy naraz wzmianka uczyniona przez literata skupiła uwagę moją na prowadzoną rozmowę.