Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/86

Ta strona została skorygowana.

który z nas sprowadził rozmowę z tragicznej areny krwawych mordów na bagniste kałuże pospolitych grabieży. Czy znasz panie Raffles mistrzowski utwór De Quincey’a: „Morderstwo jako sztuka?“
— Zdaje się, że go kiedyś czytałem — odparł mój przyjaciel.
— Musisz odczytać to dzieło — nalegał lord — napisane z gruntowną znajomością rzeczy; możemy dodać doń tylko kilka smutnych ilustracyi lub krwią zbryzganych notatek, nadających się do tekstu De Quincay’a... Cóż Legett?
Kamerdyner stał za krzesłem swego pana dysząc ciążko; zauważyłem wówczas dopiero, że ten człowiek miał astmę.
— Za przeproszeniem jego lordowskiej mości, myślę, że jego lordowska mość zapomniała...
Głos był chrapliwy, ale uwaga, wypowiedziana z największą delikatnością.
— Zapomniałem Legett?... Cóżem miał zapomnieć?
— Że drzwi sama wasza lordowska mość pozamykała — wybełkotał nieszczęśliwy Legett, dysząc ciężej jeszcze. — Byłem na górze; sypialnia, gabinet zamknięte od środka!
W tej chwili szanowny amfitryon gorszej doznawał duszności od swego kamerdynera. Na czole lorda wystąpiły żyły grube jak postronki; obwisłe jego policzki nabrzmiały niby balon; zerwał się z krzesła i wybiegł z sali jadalnej a my podążyliśmy w ślad za nim.
Raffles był więcej od nas podniecony; wyprzedził też wszystkich, ja i dostojny prawnik dążyliśmy na końcu. Z radą skuteczną wystąpił pierwszy pomysłowy autor.