Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/89

Ta strona została skorygowana.

fles’a; gospodarz szedł krokiem lekkim, dobry humor jego nie miał już odcienia ironii, oczy nabrały pogodniejszego wyrazu. Odgadłem, jaki ciężar spadł mu z serca.
— Radbym — rzekł — iżby to zajście poznajomiło nas bliżej z osobistością gentlemana, o którym mówiliśmy przy obiedzie; naturalnie wiedzeni instynktem, gotowiśmy ręczyć, że to jego dzieło.
— Nie przypuszczam — zaprzeczył Raffles, rzucając z boku na mnie wejrzenie.
— A ja jestem tego pewny, kochany panie — dowodził lord — nikt inny nie odważyłby się na krok tak zuchwały. Należy wziąć pod uwagę fakt, iż zaszczycił mnie swoją bytnością w moim domu w ciągu wieczoru, podczas którego podejmowałem obiadem moich kolegów z klubu Kryminalistów. To nie przypadkowy zbieg okoliczności łaskawy panie, lecz rozmyślne szyderstwo jakie nie przyszłoby na myśl żadnemu innemu przestępcy w Anglii.
— Pan zapewne ma słuszność — przyznał tym razem Raffles a pochlebiam sobie, że go do tego skłonił wyraz mojej fizyognomii.
— Co więcej jeszcze przekonywające — dorzucił nasz amfitryon — żaden inny przestępca nie byłby tak zręcznie wykonał zamysłu swego. Pewny jestem, że pan inspektor będzie mego zdania.
Słowa te zwrócone były do urzędnika policyi wprowadzonego do biblioteki, gdy kończył swoje uwagi Thornaby.
— Nie słyszałem, co pan mówił, mój lordzie.
— To poprostu, że organizator zabawnej dzisiejszej sztuczki nie może być nikt inny, jak tylko zuchwały hultaj, który pozbawił lady Melrose jej naszyj-