Strona:E. W. Hornung - Pamiętnik złodzieja.pdf/92

Ta strona została skorygowana.

gości. Reffles nie wiedział o zdradzieckim spisku, lecz rozumiał co się ze mną działo, gdy czyniono do zbudzonych podejrzeń aluzye, a ja nie mogłem dać memu towarzyszowi żadnego znaku, ostrzedz go choćby jednem słowem!
Raffles pozwolił mi skończyć, następnie puścił ostatni kłąb dymu z cygara, odetchnął głęboko i rzekł:
— Czy sądzisz, że nie przeniknąłem od pierwszej chwili zamiarów tych głupców?
— Nie sądziłem, iżbyś domyślał się tego wcześniej, czemu w takim razie nie mówiłeś o czynionych przypuszczeniach? — protestowałem z oburzeniem. — Alboż należysz do liczby ludzi, którzy dla zabawki kładą głowę w paszczę lwa? W jakimże celu sprowadzałbyś mnie na świadka niedorzecznej igraszki?
— Mogłem potrzebować cię Bunny?
— Czy widok mego oblicza miał ci dodawać otuchy?
— To oblicze twoje przynosiło mi dotychczas szczęście. Niebezpieczeństwo groziło mi nie żartem, lada chwila okoliczności gotowe były wziąć taki obrót, że musiałbym przywołać cię na pomoc, a niemałą pociechę stanowiło przeświadczenie, że ta pomoc nie zawiodłaby mnie w danym razie.
— Cóż wypadało nam czynić Raffles’ie?
— Utorować sobie drogę i zemknąć szczęśliwie — odparł z figlarnym błyskiem w oczach.
— Nie chcesz przez to powiedzieć, że przyłożyłeś rękę do tej kradzieży? — zawołałem, zrywając się z krzesła.
— Mojej ręki dziełem jest ona wyłącznie, kochany Bunny.
— Niepodobna! Wszak siedziałeś cały czas z nami