Strona:E. W. Hornung - Pod lufą pistoletu.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.

gamin, a krótka szczecina, którą porosła jego ogolona głowa i chude policzki, miała barwę ołowiano-szarą.
— To... to chyba Henryk Kattermol? — wyszeptał stary.
— Nie, teraz to nie Henryk Kattermol, ale kiedyś byłem nim i chciałbym nim zostać znowu! Ruszaj no przodem do ognia. Dobrze by było, ażebyś sam spróbował kiedy postać w swojej sieni. Przebyłem w niej z pół godziny i znajduję, że w niej djabelnie zimno.
Stary Fitch, nie mówiąc ani słowa, udał się naprzód, zbliżył się jak najniewinniej do ognia i nagle pochwycił za fuzję. Ale nie zdążył jej ująć. Lufa pistoletu, przyłożona do samego ucha, zmusiła go do odskoczenia. Zataczając się jak pijany, przebiegł na drugą stronę izby.
— Głupiś starcze! — wyszeptał Kattermol. — Miałżebyś przypuszczać, że zjawię się u ciebie bez broni? Siadaj na tem krześle, bo w przeciwnym razie łeb ci roztrzaskam.