Strona:E. W. Hornung - Pod lufą pistoletu.pdf/32

Ta strona została uwierzytelniona.

tówem zapaść się w ziemię. Podróż poślubna przypomina mi jedną z najstraszniejszych nocy w mojem życiu. Zaraz po ślubie, ulegając namowom żony, pojechaliśmy na wystawę paryską. Ja wprawdzie opierałem się temu projektowi, jak tylko mogłem, ale kochana żonusia była zdania, że wobec niedyskrecji, znajomych i krewnych podróż poślubna stanowi najwłaściwszy ze wstępów do małżeńskiego pożycia.
Pojechaliśmy tedy na srom i niedolę! Bo stało się, jak przewidywałem. W Paryżu tłok nie do opisania. Fiakr woził nas od hotelu do hotelu i wszędzie spotykała nas jedynie złośliwa i niby żałująca odpowiedź szwajcara „wszystko zajęte!“ Moja żona była blizką płaczu, ja kląłem, na czem świat stoi. Ani płacz ani klątwy nie prowadziły do celu naszych życzeń, t. j. do posiadania najmniejszego bodaj kąta własnego.
— Jedź do Grand Hotelu — zawołałem nareszcie — musi tam być wprawdzie niesłychanie drogo, ale nie ma rady! Na ulicy nocować przecie nie możemy!