Strona:E. W. Hornung - Pod lufą pistoletu.pdf/8

Ta strona została uwierzytelniona.

rej stary Fitch, jej mąż, odmówił właśnie drobnych pieniędzy. A biedaczka tak pragnęła złożyć także i swoją ofiarę na talerza kościelnym!
Śladem wychodzącej na mróz i zimno kobiety, z drzwi otwartych wybiegło przekleństwo, posłane za nią w pogoń, wraz z przepełniającą pokój parą z gorącego grogu i sinemi kłębami tytuniowego dymu.
Stary Fitch miał przeszło lat sześćdziesiąt, a kobieta, udająca się do kościoła, była jego trzecią żoną. Nie przyniosła mu ona żadnego dziecka i Fitch niemiał ani syna, ani córki, którzy mogliby mu ogrzać swoją obecnością jego ognisko domowe.
Dziwny to był starzec; chytry, rozpustny, egoista, wreszcie, niezbyt niemiły za drzwiami swojego domu, a na swoje lata prawdziwy cud zdrowia i energii. Pił do woli, ale nigdy nie był pijanym, nikt nigdy nie mógł zauważyć, ażeby hulatyka niedzielna sprowadziła jaki mankament przy jego poniedziałkowych wypłatach albo umowach.