Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/158

Ta strona została przepisana.

Zwykłe — opisy wiru wcale nie przygotowały mnie na to, co spostrzegłem. Opis Jonasa Ramusa, najlepszy może ze wszystkich, nie może dać najsłabszego pojęcia o wspaniałości lub wielkości zjawiska — lub też o zdumiewającem poczuciu nowości, jakie ogarnia widza. Nie wiem skąd Ramus patrzył na wir, albo też w jakim czasie; ale nie mógł to być szczyt Helseggen, zwłaszcza podczas burzy. Mimo to są ustępy jego opisu, które można przytoczyć dla szczegółów, chociaż czynią one wrażenie ogromnie słabe w porównaniu ze zjawiskiem samem.
— Pomiędzy Lofoden i Moskoe, — powiada Ramus, — woda dosięga trzydzieści-pięć do czterdziestu sążni; ale z drugiej strony ku Ver (Vurrgh) głębia tak się zmniejsza, że nie pozwala przepłynąć wygodnie okrętowi bez niebezpieczeństwa rozbicia się o skały, co zdarza się nawet podczas najspokojniejszej pogody. W czasie przypływu prąd rwie się ku lądowi pomiędzy Lofoden i Moskoe z młodzieńczą chyżością, lecz ryk impetycznego odpływu ku morzu zaledwie znajduje sobie podobny u najgłośniejszych i najstraszniejszych wodospadów — bo szum słychać na kilka mil, a wiry takiej są głębokości, że gdy okręt zbliży się ku nim musi być nieuchronnie pochłonięty i porwany na dno, rozmiażdżony o skały, a kiedy woda się uspokoi fragmenty jego pojawiają się spokojnie na powierzchni. Te okresy spokoju panują tylko po-