Strona:Edgar Allan Poe - Morderstwo na rue Morgue.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

i nie podziwiać (chociaż powinienem był spodziewać się tego po jego bujnym idealizmie), szczególniejszej zdolności analitycznej Dupin'a. Ćwiczenie tej zdolności zdawało się sprawiać mu znaczną przyjemność, do czego się wprost przyznawał. Chwalił się przedemną, chichocząc po cichu, że wielu ludzi w odniesieniu do niego posiadało okna w piersiach, a twierdzenie to popierał uderzającymi dowodami znajomości mojej osoby. Zachowanie się jego w takich chwilach było sztywne i abstrakcyjne; oczy nie posiadały wyrazu; głos zaś, zwykle dźwięczny tenor, stawał się sopranem, który wyglądałby na kaprys, gdyby nie zupełna wyrazistość enuncyacyi. Obserwując go w takich chwilach, często rozmyślałem nad starą filozofią o dwoistości duszy i bawiłem się ideą o podwójnym panu Dupin — twórczym i analitycznym.
Niechaj nikt z tego, co powiedziałem, nie wnioskuje, że opowiadam jaką tajemnicę lub piszę romans. To co opisałem we Francuzie było jedynie wynikiem podnieconej a może i chorobliwej inteligencyi. Ale o charakterze jego uwag w takich chwilach najlepsze pojęcie da przykład.
Pewnej nocy szliśmy brudną ulicą niedaleko Palais Royal. Gdyśmy pozornie obaj byli zatopieni w myślach, żaden z nas nie przemówił z piętnaście minut co najmniej. Nagle Dupin przerwał milczenie temi słowy