Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/130

Ta strona została skorygowana.

pejusza już i Cezara, więc od stu przeszło lat, stopniowo zgromadzały się w skarbcu rzymskim i wywierały na duszę rzymskiego ludu właściwe sobie czary. Ale dziś, na Forum, wznosiło się pośród innych rusztowanie jedno, które najliczniejsze ku sobie przyciągało gromady, bo wystawione na niém były przedmioy- najmniéj jeszcze znane, przed kilku zaledwie laty, po ostatniém słynném zwycięztwie wojenném, do Rzymu przywiezione. Ostatniém słynném zwycięztwem wojenném było bezwarunkowe i ostateczne podbicie, oddawna już, lecz warunkowo podległéj Rzymowi, Judei. Rusztowanie, największą ciekawość budzące, okrytém było łupami, które zwycięzki Tytus przed kilku laty przywiózł w darze Rzymowi z obalonéj w gruzy Jerozolimy.
Wyosobnione nieco z pomiędzy innych, wznosiło się ono w pobliżu wielkiego nagromadzenia marmurowych łomów, z których w téj porze właśnie budowano tryumfalny łuk Tytusa.
Łuk skończonym jeszcze nie był, ale o tryumfie kochanka Bereniki wymownie opowiadały ludowi przedmioty, którym przypatrywał się on z ciekawością najżywszą. Były to przedmioty, któremi naród, daleko, daleko ztąd osiadły, przez długie wieki istnienia swego, przez długi szereg pokoleń, z miłością, z czcią, z milionami trudów i nadziei zdobił i wzbogacał to, co mu najdroższém i najświętszém było: świątynią Boga swego, ognisko, ku któremu zbiegały się wszystkie strumienie naodowego życia. Były tam kobierce ogromne, stubarwne, puszyste, nieobliczonéj ceny; opony haftowane misternie, spinane mnóztwem klamr drogocennych; bogate futra, malowane szkarłatną farbą; był tam ogromny zbiornik wody, z metalowych źwierciadeł urobiony; wielki stół kościelny z drogocennego drzewa, z ciężką balustradą złotą; świecznik siedmioramienny, z bajeczną obfitością osypany złotemi liliami i owocami... Nad tém wszystkiém, u szczytu rusztowania, stał w blasku słonecznym, jaskrawo malowany, olbrzymich rozmiarów obraz, przedstawiający tryumfalny wjazd Tytusa do Rzymu, po odniesioném zwycięztwie. Za wozem tryumfatora cisnęły się radosne tłumy, szły zwycięzkie wojska i ciągnął poczet wojennych jeńców, zgnębionych, wybladłych, pół-nagich, z łańcuchami u nóg i petlami na szyjach. Nad obrazem, u samego szczytu, paliły się złote litery, składające napis: „Judea zwyciężona, Judea podbita“.
Smutnéj wystawie téj przypatrujący się ludzie wesołymi byli. Grube palce wyciągały się w górę, wskazując to i owo, języki uderzały w podniebienia, wydając dźwięki, podobne do smakowania wybornych potraw; ruchliwe wyrostki rozpościerały u nosa dziesięć palców rąk, dając przez to drwiące oznaki wzgardy swéj dla podbitego ludu; Sylwiusz, haftarz z Awentynu, ramieniem obejmował szyję, niższego od niego, perfumiarza Wenturego, i obaj promienieli radością i dęli się dumą. Popchnął ich i roztrącił, przeciskający się przez tłum, setnik Pedanus.
— Czego ciśniesz się, balu, i ludzi po drodze rozbijasz? — krzyknął obrażony Sylwiusz.