chami podobnemi do skrętów wężowych, z purpurowemi usty, kruczym, roztarganym włosem i migocącym połyskiem srebrnych bransolet, uznaną snadź była za ponętną Wenerę miejsca tego. Charopia umizgała się do niéj i wciąż dolewała jéj kwaśnego, lecz mocnego trunku, którego ona tyle czar wychyliła, ile było liter w imieniu siłacza Babasa.
— Wesoło mi tu między wami, przyjaciele! — krzyknęła — lecz weseléj nam jeszcze będzie po jutrze, gdy cesarscy kucharze napieką dla nas wołów i wieprzy, a podczaszowie gardła nam pozalewają winem mniéj kwaśném, niż twoje, Charopio! Igrzysk i uczt, Cezarze! Hojnym i dobrym jest Cezar! Będziemy mieli igrzyska i ucztę!
— Życia i szczęścia Cezarowi, panu naszemu! — krzyknęło nagle mnóztwo głosów, a chóralny okrzyk ten leciał w czystém, letniém powietrzu długo i daleko.
Na tarasie domku Menochima, ścianą trójkątnego piąterka osłonięci całkiem przed wzrokiem przechodniów, wsparci o haftowane poduszki Sary, w pół-leżących postawach siedzieli dwaj mężczyźni. Jednym z nich był Jonatan, głowę drugiego ocieniał głęboki kapiszon płaszcza. Przybliżali ku sobie twarze, trzymali się za ręce i cicho ze sobą rozmawiali.
— Justusie! — mówił Jonatan — jakże los mój wydaje mi się godnym zazdrości wobec twojego. Jako jeleń przez myśliwca, ścigany jestem przez tych, z których przemocą do ostatniego tchnienia nadziei walczyłem. Lecz ani serce, ani twarz moja nie kłamią, i chleba mego nie spożywam u stołu odszczepieńców, jak ty, sekretarzu Agryppy, codzienny towarzyszu i dworaku obrzydłéj Bereniki i zdrajcy Józefa!
Justus twarz zasmuconą usiłował ukryć głębiéj w cień kapiszona.
— Ku bojom orężnym nie wiodły mię ani skłonności, ani przekonania moje — odpowiedział z cicha — dlatego nie towarzyszyłem tobie, gdy na odgłos wypadków, gotujących się w Judei, udałeś się tam z wielu tutejszymi rówieśnikami swymi. Sercem przecież i obyczajem wierny jestem ojczyznie naszéj i wierze przodków naszych, a teraz, gdy Menochim oznajmił mi o przybyciu twojém, przybiegłem tu, jak brat, stęskniony za niewidzianém długo obliczem brata.
Po chwili milczenia dodał:
— Czy pozwolisz, abym ukazał ci rzeczy pewne, których jasno widziéć nie możesz?
— Mów — rzekł Jonatan.
— Mówić chcę o tych, których wy odstępcami i przeniewiercami nazywacie. Bogaci, zaznajomieni z cywilizacyą helleńską i rzymską i z ustrojem rzymskiego państwa, Agryppa, Józef i wszyscy im podobni, mniemają, że walka z potężnym Rzymem szaleństwem jest, wiodącém małą Judeę do ostatecznéj zguby. Dlatego pogodzili się z tém, przeciw czemu wy targnąwszy się zuchwale, sprowadziliście zburzenie stolicy i świątyni naszéj.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Mirtala.djvu/91
Ta strona została skorygowana.