Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/268

Ta strona została uwierzytelniona.

gnając go i nie dziękując. Hrabia roztworzył jedną z ksiąg, i usiadł przed biurem, zarazem wyciągnął prawą rękę ku cygarnicy, a lewą rozniecił zapałkę. Widocznie miał on intencję zapalić cygaro, ale oczy jego zamyślone błądziły po kartach roztwartej księgi, a ręka na chybił trafił sięgająca po żądany przedmiot, zamiast niego spotkała ołówek. Hrabia przytknął płomyk zapałki do oprawy ołówka, i przez chwilę pasował się z uporem metalu, który zapłonąć nie chciał. Odrzucił zapałkę, spostrzegł swój błąd, i uśmiechnął się.
— O Heglu, — szepnął wesoło, — to ty byłeś sprawcą roztargnienia mego, nieopuszczę cię za to do późnej nocy!
Nie stało się wszakże według słów hrabiego; po godzinnem bowiem czytaniu, oczy jego podniosły się z nad książki, i innym wcale prądem myśli porwane, nie mogły już do niej powrócić. Prąd ten nowy nie zawiódł go tym razem w żadną z tych krain oddalonych i trudno dostępnych, w jakich panuje wiedza; porwany nim hrabia, nie popłynął ani na wysokie szczyty filozofji, ani w tajemnicze groty metafizyki, ani w niezmierzone przestrzenie, w których panuje astronomja. On wraz z tym nowym prądem płynął zwolna, łagodnie, aż przybył do ślicznej willi sąsiedniej, i znalazł się przy boku pięknej kobiety, która niby bogini ciszy i piękności, królowała tam w państwie półświateł, pół dźwięków