Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/561

Ta strona została uwierzytelniona.

ugodzone ciosami losu, rozdarte bólami życia. Brakowało jej lat, doświadczenia, wyższych polotów umysłu, energicznych rzutów woli; wdzięczna ta istota zdobna w młodość i piękność zewnętrzną, z natury czuła i wrażliwa, z sercem dobrem i kochającem lecz nie hartownem, z umysłem pojętnym lecz nie podniesionym obszerną wiedzą i nie skrzepionym doświadczeniami, mogła była przy sprzyjających okolicznościach świecić zawsze czystem światłem nieskażonej duszy, rozlewać w koło czar dobroci i piękności; ale pod lodowatem tchnieniem nieszczęścia, musiała koniecznie zdrętwieć i opaść z mocy. Pierś jej nie posiadała żadnego puklerza; czuła się bezbronną i zdruzgotaną losem, czuła się przepełniona gruzami jakie powstały ze zniszczonych nadziei jej, z miłości, ze wszystkiego co było dla niej dotąd opoką i kotwicą, a co nagle i przerażająco runęło z pod stóp jej w otchłań, której dna dosięgnąć nie mógł wzrok jej nawykły do patrzenia w pogodne niebo.
W smutnym tym stanie moralnego zesłabnięcia, Monilka opuściła ponury przytułek, którego widok zdwajał tylko żałość jej i przerażenie. Ręką wiernej przyjaciołki przyodziana w skromną czarną suknię, wyszła na ulice miasta, po których niedawno stąpała z tak swobodnie oddychającą piersią.
Ale teraz zieleń drzew i błękit pogodnego nieba nie zatrzymywały jej oczu, widok ludzi raził ją