Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/580

Ta strona została uwierzytelniona.

małżonki, ani smucił się i przerażał niemi. On nie pojmował, aby do wielkiego aktu, uświęcającego w obec świata miłość dawno uznaną i przyjętą przez dwa serca i sumienia ludzkie, przystępować można było inaczej jak z dobrą wiarą, całkowitem oddaniem się i szlachetną radością, jakiej doznaje człowiek ile razy wolno mu sprawdzić czynem zacne i drogie mu uczucia. To też w umyśle jego znalazło się mnóstwo tłumaczeń, objaśniających wszystko, cokolwiek w twarzy i postawie odchodzącej od ołtarza kobiety wydaćby się mogło komu innemu zagadkowem i podejrzanem. Chwiejny krok, łzy, bladość i milczenie Ewy — przypisał on słabości kobiecej i tkliwemu wzruszeniu, jakie ogarnęło naturę czułą i wrażliwą. Kiedy powóz zatrzymał się przed gankiem willi, hrabia podał ramię wysiadającej z powozu małżonce, i po szerokich wschodach, ze wspaniałą prostotą przybranych w kilka prawdziwych arcydzieł snycerskiej sztuki, wprowadził ją na wyższe piętro, kędy znajdowała się jego pracownia. Tu ujął rękę Ewy, i łagodnie powiódł ją przed portret swej matki.
— Ewo — rzekł, — wstępując w życie nowe, przypatrz się malowanemu obliczu mej matki. Nie będę ci opowiadał długo o tej kobiecie, bo rysy jej powiedzą ci same więcej niżbym ja zdołał. Byłato kobieta z umysłem silnym i wysokim, z sercem czułem i energicznem, z życiem czystem jak kryształ,