Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.
—   104   —

świetności, bo patrzył na nią długo i uważnie, — tak długo i uważnie, iż zaledwie po kilku sekundach zmienił kierunek wzroku, aby zwrócić go na hrabiego, który zadawał mu jakieś pytanie. Rozmowa stała się ogólniejszą; prowadził ją głównie hrabia, który rzadko już teraz pogrążał się w porywające go dawniej co chwila nurty własnych myśli, i nie tak często jak przed laty, popadał w zadum i roztargnienia. Snać wpływy lat upłynionych zespoliły umysł jego z rzeczywistością, od której odrywał się niegdyś uciekając niby w ulubione oderwane światy; jedno straszne, piorunujące roztargnienie jakiego się dopuścił, w części przynajmniej broniło go od innych. Krystyna i Dembieliński odzywali się rzadko. Ona zdawała się być pochłoniętą jakiemś dziwnem rozważaniem, odbywającem się w tajemnicy jej myśli; on zwykł snać częściej milczeć jak mówić, a mówić zawsze z namysłem, z pewną wagą i miarą, i teraz ważył i rozmierzał swe słowa. Ewa odpoczywała. Opuszczona na poduszki sofy, wodziła po twarzach obecnych suchym, błyszczącym wzrokiem; kilka razy prostowała kibić i otwierała usta, aby przemówić, ale brakowało jej zawsze myśli, głosu lub siły. Ale kiedy otworzyły się drzwi od sąsiedniej sali i lokaj oznajmił podany obiad, powstała jakby na nowo wzmocniona chwilowym spoczynkiem, i szybko postępu-