Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/462

Ta strona została uwierzytelniona.
—   456   —

życia... Wiedziałem dobrze, iż gdybym był człowiekiem prawdziwie cnotliwym i mężnym, niedałbym się pokonać fatalnym wpływom; w silną dłoń ująłbym wodze nad domem moim i rodziną moją, sam kreśliłbym dla dzieci moich drogi, i sambym je po nich prowadził. Ale nie posiadałem ani takiej cnoty, ani takiego męztwa. Być może, iż nie wszystko było we mnie złem i głupiem... być może, iż w głowie mej i piersi były pierwiastki, z których wytworzyćby się mogło lepsze, jaśniejsze życie niż było moje; a przecież nie potrafiłem ustrzedz tych dobrych darów natury, stałem się złym ojcem i występnym człowiekiem... Do jakiego stopnia występnym, dowiecie się wkrótce, za godzinę, za chwilę może...
Umilkł znowu i odetchnął szeroko, jak po ciężkiem zmęczeniu. Słabe zrazu rumieńce, które oblekły blade jego policzki, stawały się coraz ognistsze. Pożar trawiący wnętrze tego człowieka występował mu na twarz i czoło, płomieniem napełniał źrenicę. Ręka jego, którą powiódł po czole i oczach, drżała; głos ustawał w piersi. A jednak po krótkiej chwili milczenia, zaczął mówić znowu:
— Często wydarza się na świecie, że zbłąkane, występne dziecko korzy się przed siwą głową ojca; ale żeby siwa głowa ojcowska ukorzyła się przed dziećmi, jestto wypadek rzadki, i wierzcie mi, o wierzcie, pełen strasznej boleści... A jednak przy-