Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/468

Ta strona została uwierzytelniona.
—   462   —

domowego twego życia, i z twardemi okolicznościami losu. Być może, iż rodzeństwo moje pory tej nie pamięta lub pamiętać nie chce; ale ja głośno i wyraźnie oświadczam, że pamiętam ją i pamiętam ciebie ojcze, wcale innym niż stałeś się potem. Ja pamiętam wiele rozmaitych rzeczy; a ponieważ dziś nadszedł widocznie dzień wzajemnych przypomnień, nie widzę powodu, dla czegobym nie miała z kolei wypowiedzieć tego, co oddawna już cisnęło mi się z pamięci do ust... Niech nikt nie sądzi abym chciała wydawać sądy o rodzicach moich, i rozstrzygać ten zawzięty proces, który trwa pomiędzy niemi odkąd sięgnąć mogę pamięcią.... Ale w chwili w której ojciec mój poraz pierwszy od lat dawnych przemówił do mnie głosem ojcowskim, odwołał się do serca i niejako do sumienia mego, ja nie mogę milczeć.... Jestem zwiędłą starą panną, i nie powiem abym czuła w sobie skarby miłości i wspaniałomyślności; nie wiem doprawdy, czy kogokolwiek kocham na świecie, a nawet zdaje mi się iż napewno powiedzieć mogę, że nie kocham nikogo... Od dzieciństwa nazwano mię dowcipną, dla tego że byłam złośliwą; potem stałam się nawet złośnicą, wiem o tem sama bardzo dobrze... Lubię kąsać, dogryzać, znajduję nawet pewną przyjemność w kłóceniu się; jeżeli nie mogę kąsać i kłuć kogoś żyjącego, strzygę i kolę papier... Oto jaką jestem... wyspowiadałam się także, ponieważ to dziś dzień spowiedzi. Ale