Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/520

Ta strona została uwierzytelniona.
—   514   —

raz najukochańsza, ja otworzę przed tobą na oścież najskrytsze myśli moje, opowiem nadzieje pokładane w przyszłości, ukażę drogę którą pójść zamierzyłem, i znając już całą wielkość twego serca, zawołałem do rozumu, aby na drodze tej towarzyszył mojemu radą i pomocą. Kobiety takie jak ty, nie są stworzone na to tylko aby stanowić wdzięk dla oczu, rozkosz dla serca mężczyzny. Umysł twój zrównać się może w locie z umysłem moim, wola twoja sprosta mojej, i podeprze ją w potrzebie. Jesteś nietylko piękną i niewinną dziewicą, ale kobietą umiejącą myśleć i zdolną działać. Dla tego też pokochałem cię, dla tego cię uwielbiam. Myślałem długo i wiele o położeniu, które stworzyłem dla siebie, a zatem i dla ciebie — mówił dalej po krótkiej chwili przestanku. — Zapytywałem sił moich, czy sprostają tej sile ujemnej, której lęka się tylu ludzi, przed którą drżałem kiedyś ja sam, a którą jest ubóstwo. Siły i zdolności do jakich się poczuwam, dały mi odpowiedź twierdzącą. Posiadam w tej chwili tyle tylko zasobów, ile ich potrzeba, aby dwoje ludzi ochronić od zupełnego niedostatku przez czas bardzo krótki. Stając wraz z tobą przed ślubnym ołtarzem, nie przyjmę od ciebie nic prócz ciebie samej. Nie chcę aby jakikolwiek cień podejrzenia paść mógł na uczucie, które mię z tobą łączy; niechcę po raz drugi rozpoczynać budowy bytu mego narzędziem urobionem rękami