Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/590

Ta strona została uwierzytelniona.
—   584   —

lety flakon z trzeźwiącemi solami i trzymaj go w ręku.
Zaledwie dostrzegalny smutny uśmiech przemknął po ustach Krystyny.
— Uspokój się moja matko — wymówiła, — ja list ten czytałam i wiem o wszystkiem.
Ewa wpatrzyła się w córkę szeroko roztwartemi oczami.
— Jakto! — wiesz o wszystkiem i jesteś tak spokojną?
— Cokolwiekbym czuła moja matko — odpowiedziała Krystyna, — niezłomne postanowienie jakie powzięłam, uspokaja mnie i pociesza.
— Postanowienie! — jęknęła Ewa, — i jakieżto może być postanowienie! Zamiary jakie tworzyłaś, upadły całkiem przez to nieszczęśliwe odkrycie!
— Nie, moja matko — z jednostajnym ciągle spokojem odrzekła Krystyna, — zamiary jakie tworzyłam nie upadły, ale przeciwnie utrwaliły się tak, jak uczucia moje nie zniknęły, ale nabrały owszem większej potęgi. Przed parą godzin widziałam Anatola...
— Widziałaś go Krysiu! — zawołała Ewa, — au nom du ciel, gdzieżeś ty go widzieć mogła?
— W więzieniu — ciszej jak wprzódy wyrzekła Krystyna, a gdy wyraz ten wymawiała, głos jej i usta zadrżały.