Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.
—   93   —

cieszę szczęśliwą zmianą, która zaszła w twojem zdrowiu; co zaś do mego obejścia się z tobą, pragnę aby ci ono było zawsze przyjemnem.
Ewa nie odpowiedziała, i zaczęła znowu szybkim krokiem przechadzać się po pokoju. Łagodny głos córki, w którym drżał jednak starannie tajony smutek, rozbroił może ten gniew tłumiony, nieokreślony, jaki na jej widok uczuła w sobie; spojrzenie jej bowiem upadło parę razy na twarz Krystyny, łagodniejsze już jak wprzódy, i jakby zawstydzone.
— Moja matko — po krótkiej chwili milczenia ozwała się znowu młoda dziewczyna — przyszłam tu, aby ci oznajmić przybycie gościa.
Ewa stanęła nagle jak przykuta do miejsca.
— Jakiego gościa? — zawołała drżącym głosem, a przezroczyste ręce jej zadrżały pod koronką chusteczki.
— Krewny nasz, Anatol Dembieliński, przyjechał przed kilku minutami, i wkrótce zapewne zapyta o pozwolenie widzenia się z tobą.
W tej chwili w przyległej sali ozwały się rozmawiające głosy męzkie. Ewa drgnęła. Jakże dawno, jak dobrze znanym jej był jeden z tych głosów! jaki tłum przypomnień dzwięk jego przywołał do jej głowy! jaką falę wzruszenia wlał w pierś jej od tak dawna ostygłą! Młodość, piękność, gorące marzenia, namiętne nadzieje szczęścia, wszystko co utraciła, wszystko czego wyrzekła się, co pozostało