Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.
—   129   —

— Nie przystoi Domini, mnie, słabéj niewieście, nauczać dostojnych mężów tradycyi wspólnéj naszéj ojczyzny! Lecz niech ta sama słabość płci mojéj broni mnie przed gniewem waszym, gdy wam przypomnę ustawę, pozwalającą winowajcom nawet, a cóż dopiéro niewinnie ściganym, znajdować sobie bezpieczne i nienaruszalne asyla. Najpiérwsze takie schronienie dla tych, których ludzkość chce z łona swego wyrzucać, Romulus ustanowił w świętym gaju dębowym, który podówczas zielonym wiankiem obejmował, dziś pałacami możnych przytłoczone, stopy Kapitolu. Drugie istnieje jeszcze w świątyni Dyany, któréj posąg, według starożytnéj baśni, powietrzem z Wejów do Rzymu przepłynął i stanął na szczycie awentyńskiego wzgórza. Potém imperatorowie starodawną tę władzę, ku czci ich wystawionym świątyniom i własnym swym ubóstwionym posągom przyznali. Ale najświętszém i najmniéj władzy ludzkiéj podległém asylum, jest ołtarz domowy, strzeżony przez Westę, boginią miłości rodzinnéj niewieściéj czci. Ktokolwiek przy tém ognisku usiądzie i do stóp Westy czoło swe pochyli, tego dotknąć mieczem wzbraniają prawa i obyczaje, a wszystkich pociech i obron gościnności udzielić mu rozkazują. Czy mam powiadać, że to jest przyczyną, dla czego zbrodzień, na śmierć wiedziony, jeżeli mu nieba spotkać się dozwolą z kapłankami Westy, przebaczenie win swych otrzymuje? A kiedyż mąż ten, którego mie-