Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/238

Ta strona została uwierzytelniona.
—   232   —

postać pełza po pustkowiach ruin! I ty, Akteonie, jeleniemi skoki od własnych ogarów swych umykający! I ty, Narcyzie, który kielichem śnieżnego kwiatu nad stawu źwierciadłem wyrastasz! Nieszczęsna Iris podzieliła dziś wasze losy i, płacząc nad sobą, nad wami łzy roni!
Płynęła i płakała, a kędy przepłynęła, tam na ziemię padała rosa, w któréj kroplach jaśniało barw siedm i wiły się blaski złotawe. Ludzie ze zdumieniem oglądali te płynne dyamenty i spoglądali w niebo, ciekawi, czy téż po tak dziwnym deszczu ukaże się tęcza. Ale tęczy długo na niebie nie było.
Długo Iris, przemieniona w chmurę, pływała w powietrzu, ladajakich pociech przecież niepozbawiona. To ją babka, Jutrzenka w zaraniu dzienném, do różowego łona przytuliła; to jéj dziad, Ocean, w pałacu swoim spocząć i z brodą swą pienistą poigrać pozwolił; to matka, Elektra, obok niéj płynąc, jak ongi Prometeusza, łzami i pieśniami jéj przeznaczenie srogie osładzała; to ciotki, Oceanidy, takież jak ona chmury, otaczały ją kołem przyjazném. Wszystko to przecież pocieszało ją niewiele. Nową postacią swą zawstydzona, przez burze targana, z nieśmiałym Zefirem pokłóciła się odrazu, matczyne pieśni na pamięć umiała, ciotki były dla niéj zbyt stare i nudne, za Olimpem tęskniła boleśnie, więc perły szczęścia szukała pil-