Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
—   43   —

— Przyszłam tu, dostojni krewni i przyjaciele moi, aby oznajmić wam o postanowieniu, które powzięłam. Do was szczególniéj zwracam się Kremencyuszu, Plankusie i Labeonie, ponieważ wy to jesteście mi ojczystymi krewnymi i waszę opiekę rozciąga nademną prawo. Oto umyśliłam i postanowiłam, że żoną Lukrecyusza Wespiliona dłużéj nie będę i że jak najrychléj, przyzwawszy sobie na prokuratora jednego z mężów prawa, do senatu prośbę o rozwiedzenie mnie z nim zaniosę.
Umilkła i ze spuszczonemi powiekami, ze zwartemi, blademi usty, nieruchomo stała. Dłoń Wespiliona z czoła jego zsunęła się na oczy. Wyglądał jak człowiek rażony bólem i wstydem. Inni, po przejściu piérwszego osłupienia, mówić zaczęli, lecz inaczéj mówić nie zdołali jak urywanemi wyrazy. Zdziwienie, wzgląd na Wespiliona, szacunek jaki zawsze mieli dla Turyi, jéj w téj chwili energiczna i dumna postawa, wszystko to tamowało im głos w gardłach i słowa na ustach. Wolnomyślny w polityce, lecz w obyczajach surowy, Kremuncyusz zawołał:
— Nie godzi się, Domina... na bogów! tak się nie godzi...
— Clarissima! (najdostojniejsza) jakież przyczyny... — próbował zapytywać Balbus.
— Rozwagi! rozmysłu... — szeptał Plankus.
Zal po córce pięknym umysłem twym za-