Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/100

Ta strona została przepisana.

Lecą — wirują — zadrżały mury
W przestrachu niema drużyna,
Na wieży dzwoni zegar ponury:
To duchów bije godzina.
Pękły sklepienia — i ulatują —
Gruz godowników przywala,
Już trupem leżą co tu ucztują —
To zemsta ducha rywala!
Dzisiaj pod krzyżem stoją te gruzy,
Dzwon jęczy w ciche wieczory,
Wśród gmachów milcząc błądzą Kartuzy
I słychać: «Memento mori!»
Ale w ciemności nieraz północy
Piekielne powstają krzyki,
Walcuje para w walec ochoczy
I duchów słychać śmiech dziki. —





ŚMIERĆ DWÓLICA.
BALLADA.


Na łące siedzą przy ogniu pastuchy,
Jesień dmie wichrem z północy,
Coraz silniejsze od gór podmuchy,
Aż z lasu — śmierć ku nim kroczy:
I dajcie, prosi, zagrzać mi kościska,
Bom bardzo zmarzła w mej drodze —
I na kamieniu siadła u ogniska,
Trąc dłonie i jęcząc srodze —
A gdy odeszła, pasterze struchleli,
Zaledwie twarz wznieśli z ziemi,
Nawzajem bają co oto widzieli,
Żegnają, słowy świętemi —
Jeden mówi: ha! straszna! koścista!
A wtóry; jak dąb wysoka,