Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/105

Ta strona została przepisana.

On padł — ojczyzny mej krzywdy pomszczone,
Wiecie kim jestem? Greczynem!
Od wschodu idą już moje szeregi
Za wolność naszą z wami walczące,
Widzicie łunę — Mameluki, zbiegi!
I wy niewolniki drżące?» —
I łuna niebo oblewa,
Selim już w Proroka raju,
Nikt już nie pląsa, nie śpiewa —
Cisza w Baszowskim seraju.
Słupy fontan połamane,
Po marmurach płaczą łzami —
Minarety zgruchotane
Już nie błyszczą księżycami!
Tęskne palmy na ruinach,
O wolności szepcą synach —
Duchy w wolności śnią raju —
Cisza w Baszowskim seraju!

I urwał piosnkę — ale długo jeszcze
Konała, w głębiach pustyni rozlana,
Unosząc słowa i podźwięki wieszcze.
Już snem głębokim spała karawana,
Jej śpiewak tylko oczy roziskrzone
W błękitne niebo trzymał uniesione:
Ha! tam ruchoma gwiazd drży karawana,
Leci bez końca — jasna i świetlana —
On ku niej posiał arfy swojej dźwięki,
Jako sokoły wypuszczone z ręki. —