Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/116

Ta strona została przepisana.

Cóż to? czy Bogi już niełaskawe,
Potępili ich w ojczyźnie?
Wrogi złamali te szyki prawe,
Na hańbę wdziękom, siwiźnie! —
Wojsko w obronie poległo kraju,
Co do jednego — wódz zbity,
Wodza swych wrogów wedle zwyczaju
Prosi o śmierć — nad zaszczyty.
Wódz rudy, za nim miecz swój zdobywczy
Wzniesie, pochylił przyłbicy,
Wtem z dłoni leci mu miecz porywczy,
Wódz kląkł przed twarzą — dziewicy!
« Hełm ten o luba, niech śnieżnych skroni
Nie ciśnie dłużej — jej wieniec,
Wieniec ci wojsko splecie dłoń w dłoni,
A jam twój — bojowy jeniec!
Z tobą, o piękna i w boju dzielna
Podzielę wspólną nam władzę! —
Wojska! niech nuta zabrzmi weselna
Królowę dla was prowadzę!»
«O Podły Niemcze! precz — precz ode mnie!
Patrz — tu śpią moi druhowie,
Kochasz? ja gardzę — gardzę wzajemnie!
Każdy tych trupów to powie!»
Na brzeg skalisty leci u drogi,
A brzeg to stromy, wiślany,
O! lud mój mścijcie — ojców moich Bogi!»
I w mętne rzuca się piany.
A w tejże chwili piorun z niebiosów
Roztrzaskał wodza przyłbicę;
Wojsko uciekło, śród trwogi głosów,
Lud płacząc — szuka dziewicę.
Wschodzi już miesiąc na czystem niebie
Po Wiśle łodzi setkami;
Dziewico znikła — szukają ciebie
Szukają w falach — wiosłami.
O długo — długo — znaleźli wreszcie!
I na łódź kładą jej ciało,