Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/117

Ta strona została przepisana.

Na całe męztwo — w twarzy niewieście
Na zimnem licu zostało —
I w jasnej nocy, wpośród hałasu
Lud rąbie dęby stuletnie,
Jęczą topory, grzmi odgłos z lasu
Stos kładą zgasłej bezdzietnie!
Ona ostatnia z tych książąt rodu —
Miecz przy niej z wieńcem na stosie.
Już podpalono, i płacz narodu,
Jak w jednej lutni brzmiał głosie —
Wzbija się płomień i łuną krwawą
Rozgania nocy przestrzenie,
Pieją kapłany pieśni bez-łzawo —
Trzeszczą i dymią płomienie.
Tak tli trzy ranki —, o! i trzy nocy
Płomień pośmiertny dziewicy,
Aż dnia trzeciego zgasł o północy
I lud pozostał w ciemnicy —
Lecz na tem miejscu, o słońca wschodzie
Lud sypał dłońmi mogiłę,
By o dziewicy i o narodzie
Wiekowały wieści miłe.»


XIII.

I umilkł lirnik. A w tej chwili gasło słońce krwawe,
Na lot wiatrów pchnięte lecą chmury jak orły
Czarne — o kędyż lecą, kędy wy pieśni śpiewaka lecicie?
«Kto jesteś starcze» zapytał ciemny lirnik — «nigdziem tak nie śpiewał
Jak dziś w twej blizkości? — starcze! starcze! ktoś — ty?»
«Głos twój, rzekł cicho starzec, płynął rzewnie i głośno
Po lasach, dolinach, górach, co echem brzmią ojczystem.
O! niech słyszą! Pieśni to nasienie — niech spada w ich serca —
Lecz imię moje — imię tajemnicze — bez imienia — rzeknę ci,
Gdy najwyższą ruszysz na gęśli stronę, tej jeszcześ
Nie ruszył.» — « Więc niech zadrga.» zawołał lirnik —