Strona:Ernest Buława - Poezye studenta - tom I.pdf/129

Ta strona została przepisana.

A księciu zasię ze smutkiem mówili.
Że z jakimś chłopcem uciekła dzieweczka —
A książę wściekły, kazał szukać wszędzie,
Ale daremnie, i w gniewu zapędzie
Poślubił córę, na złość, tych co oczu
Kochankę jego zbawili. A oczy
Jej piękne, z sobą zabrali do domu.
I długo perły z nich ciekły bez końca
A panna harda w nie warkocz stroiła
I w tych łzach dumna przedwarzała światu.
Lecz książę smutny ze chmurą na czole
Milczał i głowę na piersi pochylił.

Tam w dzikim boru, daleko od drogi
We krwi i w bolach jęczała sierota,
Próżno wstać chciała, obumarła bólem
Targa warkocze i jęczy okropnie —
Woła pomocy, lecz głucho wśród boru,
I chyba dzikie zwierzę tam przywoła —
Biedna. dzikszego zwierzęcia — człowieka!
Stała się pastwą o biedna! o biedna!
Tak szeptał stary dziadek nadchodzący,
Co szedł z daleka przywiedziony płaczem,
A był on wielkiej i pięknej postawy,
A włos i broda jego długie, białe,
A na ramionach czarna harfa wisi —
I rzekł: nie lękaj się o biedne dziecię!
To ja dziaduszek, staruszek i żebrak:
Patrz rączką, broda moja długa, biała —
I tak sierota zwolna wypłakała
Mu losów swoich koleje dziecinne,
A on ją podniósł, balsam lał na oczy,
I lekką potem, zakrył ją zasłoną;
Potem dłoń podał, i rzekł, niedaleko
Oto w tym boru stoi moja chata,
Chata uboga i nędzna sieroto!
W jej suche żebra wiater co noc tłucze